Zieloni po wyborach federalnych: „Tak, pff!”

W międzyczasie był czczony jak gwiazda popu. Potrafił mówić jak mało kto przed nim. Potrafił budować mosty do nowych środowisk. Przynajmniej w pierwszych kilku latach, gdy wszystko nie było tak spolaryzowane. Teraz kończy to krótko i boleśnie na podium Federalnej Konferencji Prasowej w Berlinie.
„Nie będę już dłużej domagał się ani dążył do odgrywania wiodącej roli w składzie personalnym Partii Zielonych” – powiedział w poniedziałkowy poranek, analizując wyniki wyborów. Następnie zmienia temat, mówi o przesunięciu w prawo, normalizacji AfD w kampanii wyborczej, reformie hamulca zadłużenia.
Minuta po minucie, jakby musiał położyć grubą warstwę zdań na gorzką świadomość: To już koniec. Teoretycznie nadal ma miejsce w Bundestagu, ale nie jest jasne, czy je przyjmie, czy całkowicie z niego zrezygnuje. W poniedziałek nie odpowiedział na żadne pytanie na ten temat.
Po wynikach wyborów poprzedniego wieczoru – zaledwie 11,6 proc. dla Zielonych i braku szans na rządzenie – koniec nie jest żadnym zaskoczeniem. Już wcześniej pojawiały się wątpliwości, czy Robert Habeck będzie zainteresowany pracą w opozycji w drugiej najmniejszej grupie parlamentarnej. On, który był na czele swojej kariery politycznej, który zaraz po wstąpieniu do partii został przewodniczącym okręgu i zawsze aspirował do stanowisk rządowych.
Ale pojawiały się również wątpliwości, jaką rolę partia i grupa parlamentarna w ogóle chciałyby mu powierzyć. W poniedziałek reakcje opinii publicznej na jego wycofanie się były bardzo pozytywne. Jego osiągnięcia nie przeminęły. Jednak w opozycji Zieloni nie mają już wielu wysokich stanowisk do obsadzenia, a wielu członków partii uważa, że kandydat na kanclerza jest głównym czynnikiem decydującym o porażce w wyborach. Przyjął kurs centrowy i stracił ogromne poparcie na rzecz lewicy – udana aplikacja o stanowisko kierownicze wygląda inaczej.
Według Infratest Dimap, Zieloni stracili 700 000 wyborców na rzecz Partii Lewicy . Dawne twierdze w dużych miastach zniknęły. Nawet spuścizna Hansa-Christiana Ströbelego została utracona: po raz pierwszy od 1998 r. Zieloni nie zdobyli bezpośredniego mandatu w berlińskim okręgu wyborczym Friedrichshain-Kreuzberg. Lewica odebrała im i to.
W tym samym czasie oczekiwany wzrost znaczenia centrum politycznego nie nastąpił. Habeck miał na celu wykorzystanie tzw. „luki Merkel”. Innymi słowy, byli wyborcy CDU i CSU, którzy głosowali na Armina Lascheta w 2021 r., ale w 2025 r. nie chcą mieć nic wspólnego z Friedrichem Merzem. Zamiast tego Zieloni ponieśli ogromną porażkę również na tym polu.
„To była wspaniała kampania wyborcza. Mobilizacja partii była silna. „Kampania była świetna” – powiedział Robert Habeck mimo wszystko podczas swojej konferencji prasowej w poniedziałek. Oczywiście, że będą pytania. Czy przy takim wyniku nie wszystko mogło pójść świetnie? „Podaż była duża, popyt nie tak duży…” – resztę zdania zagłusza śmiech dziennikarzy.
Odrzucony kandydat na kanclerza wydaje się w tym momencie buntownikiem. Ale to, co mówi, ma sens. Jeśli Robert Habeck jest pod jakimś względem zasadniczy, to są to jego metody polityczne: szukanie kompromisów, poszukiwanie równowagi, wyciąganie ręki do drugiej strony. „To jest moje polityczne roszczenie. Tak właśnie chcę działać” – odpowiedział gazecie TAZ rok temu, gdy zapytano go, czy jego podejście jest nadal stosowne w tamtych czasach – po tym, jak Unia wybrała go na wroga po tym, jak rozwścieczony tłum czekał na niego na przystani promowej na Morzu Północnym.
Z tej perspektywy pytanie, czy mógł zrobić coś zasadniczo innego w tej kampanii wyborczej, w ogóle nie powstaje. Nie zrobiłby tego. Nie jest zdolny do niczego innego. A jeśli ta metoda nie przystaje już do obecnych czasów, to muszą ją zastąpić inni.
Jego oferta „nie spotkała się z wystarczającym zainteresowaniem” – powiedział w poniedziałek w Berlinie. „Dlatego biorę za to odpowiedzialność”.
To stawia przed resztą partii ważne pytanie: jaką ofertę chcą złożyć Zieloni? Kim oni będą po erze Habecka? Fakt, że nie będą rządzić w kolejnej kadencji, że nie ma na to matematycznych szans i że nie muszą nawet niczego badać, ma przynajmniej jedną zaletę: teraz mają czas, aby omówić tę kwestię. W 2021 roku, po nieudanej kampanii wyborczej, trafili prosto do koalicji „sygnalizacji świetlnej”, teraz jest miejsce na analizę fundamentalną.
Robert Habeck, główny kandydat Partii Zielonych w wyborach federalnych
Od niedzielnego wieczoru lewica przedstawia nowy, mocny argument w debacie. Uważa, że migracja na lewo jest potwierdzeniem jego własnej krytyki. „Przez trzy lata jasno dawaliśmy do zrozumienia ludziom, którzy zawsze na nas głosowali, że nie są już dla nas tak ważni” – powiedział europoseł Rasmus Andresen portalowi taz. „Poprzez decyzje polityczne, ale także poprzez nasz wygląd: Sprzedawaliśmy bolesne kompromisy, jakby były największym zielonym sukcesem w historii. Nic dziwnego, że ci ludzie o tym pamiętają i odwracają się od nas.”
Podobnie wypowiada się Karoline Otte, członkini niemieckiego Bundestagu. „Jako partia zaangażowaliśmy się w debatę na temat polityki migracyjnej, która w ostatnich latach, ale także w trakcie kampanii wyborczej, coraz bardziej przesunęła się w prawo” – mówi. W rezultacie ucierpiała możliwość odróżnienia się Zielonych od SPD i CDU. „Straciliśmy z oczu codzienne troski ludzi, takie jak obawy dotyczące pracy, rosnące koszty utrzymania i brak miejsc w żłobkach”. W rezultacie setki tysięcy ludzi przeszło na lewicę.
Podobne oświadczenia wielokrotnie słyszeliśmy od lewicowych członków partii od niedzielnego wieczoru. Próbując zadowolić centrum, zatracono to, co tak naprawdę reprezentują Zieloni. Kwestie poruszane przez partię, jak np. polityka klimatyczna , były poruszane zbyt nieśmiało w trakcie kampanii wyborczej. Po upadku zapory w Bundestagu ludzie usilnie starali się przypodobać Friedrichowi Merzowi.
Opublikowany wkrótce potem, ograniczający sytuację dziesięciopunktowy dokument dotyczący polityki migracyjnej , ostatecznie skłonił wyborców do zwrócenia się w stronę lewicy. W szczególności za to ostatnie obwinia się nie tylko Habecka, ale także liderkę partii Franziskę Brantner, która rzekomo odegrała niefortunną rolę na lewicy.
Ale w partii istnieje również stanowisko przeciwne. W poniedziałkowy poranek, przed odejściem Habecka, Cem Özdemir dołączył do Deutschlandfunk. Chce zostać premierem Badenii-Wirtembergii w przyszłym roku i nie ma zamiaru zmieniać kursu na lewicowy. Jego argument: Zieloni stracili w niedzielę setki tysięcy wyborców na rzecz CDU/CSU, BSW i AfD.
Paula Piechotta, członkini Bundestagu, również nie zgadza się z interpretacją lewego skrzydła partii, ale widzi problem raczej w okolicznościach zewnętrznych. „Decydującym momentem było złamanie tabu przez Friedricha Merza i oddanie głosu na AfD.” W ten sposób Merz stworzyła „ pakiet stymulacyjny dla Partii Lewicy : Tylko Partia Lewicy obiecała, że pod żadnym pozorem nie będzie rządzić z Merzem” – mówi.
Zieloni stracili najmniej ze wszystkich partii sygnalizacji świetlnej, co jest znakiem, „że nasze osiągnięcia, takie jak rekordowa ekspansja odnawialnych źródeł energii, są doceniane, ale ten wynik wyborów wyraża przede wszystkim cenę, jaką my również płacimy za tę koalicję”.
Podczas dzisiejszej konferencji prasowej Robert Habeck zostanie również zapytany o debatę strategiczną. Czy doradziłby partii powrót do polityki bardziej lewicowej? „Nie radzę ci nic robić” – odpowiada. To również jest coś, co inni będą musieli teraz wyjaśnić. Na przykład Annalena Baerbock, która siedzi obok niego na podium, reprezentuje podobną ścieżkę jak Habeck, ale w przeciwieństwie do niego chce ją kontynuować? Nie wspomina o osobistych konsekwencjach, jest rozważana jako nowa liderka klubu parlamentarnego.
Również dla Baerbocka nie będzie to pewny sukces. Jednak w przeciwieństwie do ostatnich wyborów, tym razem nie była kandydatką i tym razem nie ma w niej nic godnego uwagi. W poniedziałek na podium widać, że jest w dobrej formie. W przeciwieństwie do Habecka, który po trzech kwadransach wyraźnie nie ma już ochoty tu siedzieć.
Dziennikarz chce wiedzieć, czy trwają rozmowy ze związkiem zawodowym na temat zmiany konstytucji dotyczącej hamulca zadłużenia. Do tego potrzebne będą głosy Zielonych. „Tak, pff!” Habeck warczy na nią. „Czarny i czerwony rozmawiają ze sobą. Nie zostaliśmy wybrani, żeby prowadzić dyskusje”. Konferencja prasowa będzie kontynuowana jeszcze przez kilka minut. Wtedy to już naprawdę koniec.
taz